Nowy rok szkolny 2015-2016

Pierwszego września rozpocznie się kolejny rok szkolny i katechetyczny. Oznacza to koniec beztroskiej zabawy dla dzieci, a dla dorosłych więcej obowiązków.

Od początku roku szkolnego z każdej strony dostajemy informacje o zajęciach dodatkowych dla naszych dzieci, o książkach, podręcznikach, o wszystkim tym, co pomoże nam uczynić z naszego dziecka to jedyne, najzdolniejsze, najmądrzejsze i najlepsze.

Wydaje się to być naturalne. Każdy rodzic o niczym innym nie marzy – jak tylko o tym, co najlepsze dla dzieci. Jednak nie dajmy się zwariować.

Niejednokrotnie rola rodzica ogranicza się do „przerzucania” dziecka z zajęć na zajęcia. Rodzice spędzają w pracy większą część dnia, dzieci w szkole około 6 godzin, po lekcjach uczestniczą w różnego rodzaju zajęciach.

Cała rodzina spotyka się wieczorem, wymienia informacje, najczęściej dotyczące organizacji kolejnego dnia, po czym wszyscy udają się na spoczynek. Kolejny dzień jest podobny.

Na Mszę szkolną w piątek dziecko trzeba wysłać, sprawdzić czy przyniosło obrazek, czasami spytać „kto odprawiał?”

I wreszcie upragniony weekend.

W sobotę chętnie śpimy dłużej, bo jest wolna, nie trzeba się nigdzie spieszyć. Szybki obiad najlepiej na mieście, porządki, małe zakupy, wyjazd do rodziny czy przyjaciół. I niedziela, która niejednokrotnie nie jest „ dniem świętym”, bo dawno nie byliśmy w EUROPIE CENTRALNEJ, PLATANIE czy IKEI. Wspólny obiad na pasażu handlowym, bo w domu już nie zdążymy nic przygotować. Przecież jest weekend.

Dzieci dorastają, zaczynają już same chodzić na zajęcia. Rodzic – kierowca też powoli przestaje być potrzebny. Po latach stwierdzamy, że przegapiliśmy najlepsze lata dzieci.

W takich sytuacjach przypomina mi się fragment jednego z polskich filmów. Ojciec po latach nieobecności wraca do domu, stwierdza, że nic nie wie o swoich dzieciach, więc pyta:

„ Czy wy chociaż jesteście wierzący?”

Na co syn odpowiada:

„ Tak tato. Oleńka wierzy w szmal, Kinga w czat, a ja w listę wyborczą nr 6.”

            Początek roku na Mszy św. szkolnej gromadzi mnóstwo dzieci, zwłaszcza z klasy I. Bardzo często przychodzą same, bardzo często po raz pierwszy. Przed Mszą szukają miejsca w ławkach, machają do koleżanek i kolegów, rozmawiają. Podczas Eucharystii wiercą się, ziewają, czas im się dłuży. Dlaczego?

Bo dziecko samo nie wie, po co mama kazała tu przyjść, skoro sama nie chodzi, nie wie jak długo to potrwa, więc się nudzi.

Nie możemy zapominać, że dzieci czerpią wzorce z zachowań dorosłych. Małe dziecko idzie, bo mama kazała, ale starsze nie pójdzie, bo mama też nie chodzi. Dowie się tylko o czym było kazanie, gdyby w domu ktoś zapytał.

Samotne „EUROSIEROTKI” szukają bliskości drugich osób w różnym wieku. W młodszych klasach lubią rodziców kolegi czy koleżanki, bo zawsze się uśmiechają, porozmawiają i zaproszą na podwieczorek. W starszym wieku tej bliskości dziecko szuka w różnym towarzystwie. Nagle okazuje się, że nastolatek znika z domu na całe dnie, nikt nie wie gdzie go szukać, a jemu po prostu wszędzie jest lepiej niż w domu.

Wtedy często rozżaleni rodzice reagują: „ przecież niczego mu nie brakuje, haruje jak wół…”

A na pytanie księdza , „dlaczego młodzieniec nie chodzi do kościoła? Rodzice odpowiadają „my zapewniliśmy mu wszystkie sakramenty, teraz już sam decyduje”.

Najbardziej przykre jednak jest to, że owe zapewnienie sakramentów, to wysyłanie dziecka w klasie III do kościoła, a potem zbieranie podpisów przed Bierzmowaniem.

Wysyłanie i ewentualne pytanie” kto odprawiał?” nie jest wychowaniem religijnym dzieci i młodzieży. Jest tylko odhaczeniem na liście spraw do załatwienia, czegoś co trzeba zaliczyć.

            Chrystus daje nam możliwość ciągłego zaczynania od nowa. Wraz z nowym rokiem szkolnym zróbmy to inaczej, lepiej. Nie bądźmy tylko kierowcami, sponsorami naszych pociech. Droga Matko, Drogi Ojcze przyjdź wraz z dziećmi na Mszę świętą. Niech od Ciebie się uczą zachowań, gestów podczas Eucharystii, niech nie muszą podglądać sąsiadki z ławki. To rodzice przy Chrzcie Świętym zobowiązują się wychować dziecko w wierze. Nie zapominajmy o tym, co najważniejsze dla naszych dzieci. Angielski, hiszpański, gitara, tenis czy basen to tylko dodatek do czasu i miłości ofiarowanej dziecku.