Święci wśród nas

Kiedy mówimy o świętych, zazwyczaj mamy na myśli ludzi obdarzonych niezwykłymi łaskami: stygmatyków, męczenników, mistyków. Czy świętość to coś elitarnego, zarezerwowanego dla „super katolików”?

Jeden tylko Bóg jest święty! Zarazem Bóg pragnie nas czynić świętymi i dlatego dał nam swojego Syna oraz obdarzył Kościołem. Bo słowo Boże, Eucharystia, sakramenty są w Kościele po to, żeby nas grzeszników uświęcać, czyli przemieniać nas w świętych. Do świętości, tzn. do udziału w swojej świętości, Bóg zaprasza nas wszystkich. Ostatni sobór w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele poświęcił cały rozdział przypomnieniu, że do świętości jesteśmy powołani wszyscy. Przejmująco wyraził to św. Jan Paweł II: Kiedy kapłan zwraca się do katechumena z pytaniem „czy chcesz przyjąć chrzest?”, w gruncie rzeczy pyta go wtedy: czy ty chcesz być święty? 

Ale czy myślenie, że ja mogę być świętym, nie trąci pychą?

Apostoł Paweł napisał w jednym ze swoich listów: „Przecież wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4, 3). Podobnie apostoł Piotr: „Nie postępujcie według waszych dawnych żądz, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty” (1 P 1, 14-16). Jeszcze mocniej wyraził to autor Listu do Hebrajczyków: „Starajcie się o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14). Rzecz jasna, świętość jest darem Bożym, własnymi siłami nikt jej nie osiągnie. Jednak Bóg tego daru udziela chętnie. 

Wyniesiona niedawno na ołtarze Zelia Martin powiedziała do męża: „chcę być święta, ale zupełnie nie wiem, jak się do tego zabrać”. No właśnie: jak?

Odpowiedź jest banalnie prosta: zachowywać przykazania, wypełniać codzienne obowiązki, a przede wszystkim być blisko Boga i nie zapominać o tym, że On dla naszego uświęcenia ustanowił sakramenty. Oczywiście, zawsze będziemy mieli poczucie, że czegoś nam nie dostaje, że nie wszystko rozumiemy. Trudno się temu dziwić, skoro nieskończony Bóg stworzył nas do nieskończonej miłości. Stajemy tutaj wobec czegoś zdecydowanie nas przekraczającego. To jest trochę tak, jak z kąpielą w morzu: ono jest tak wielkie, że go całego nigdy nie ogarnę, ale mogę zanurzyć się w nim cały.