I co teraz? Czyli świąt Bożego Narodzenia ciąg dalszy…

Kolejne święta, zaraz po nim sylwester, a potem już powrót do szarej codzienności… Brzmi przygnębiająco ale czy rzeczywiście tak być musi? Czy po Bożym Narodzeniu ma pozostać tylko prezent i wspomnienie potraw wigilijnych? Jeśli tak rzeczywiście jest, a jedyne co masz, drogi chrześcijaninie, do powiedzenia to klasyczne już: „święta, święta i po świętach” to muszę cię zmartwić, bo jest to postawa osoby w której sercu nie narodził się Chrystus. Ale mam i dobrą wiadomość. Św. Bernard z Clairvaux, opat cysterski żyjący w latach 1090-1153, mówił o trzech przyjściach Pana: to pierwsze, można powiedzieć historyczne, które się dokonało w stajence a którego pamiątkę obchodzimy każdego roku. Drugie, które dokona się w chwale przy końcu czasów. I trzecie, nie mniej ważne, które dokonuje się teraz. W każdym czasie.

W Słowie Bożym, w Sakramentach świętych, w spotkaniu z drugim człowiekiem.

Ktoś mógłby zapytać: ale co z tego? Ano wniosek nasuwa się podwójny. Jeśli Chrystus przychodzi w Słowie, w Sakramentach i w drugiej osobie to już żadna rzeczywistość ziemska nie jest „szara”, bo On jest obecny. A tam gdzie Jezus jest obecny obecna jest też miłość, pokój, szczęście. Niezależnie od aktualnej sytuacji życiowej. Prorok Izajasz zapowiedział: „On daje siłę zmęczonemu i pomnaża moc bezsilnego. Lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40, 29.31) i sam Pan mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Dlatego sięgajmy codziennie po Pismo Święte, starajmy się jak najczęściej przyjmować Sakramenty, uczestniczyć we Mszy Świętej, i adorować Pana Jezusa w naszej kaplicy. Nie wszystkie parafie mają taką łaskę, że mogą cały dzień adorować Najświętszy Sakrament, więc i my nie bądźmy niewdzięczni i zaglądajmy do Pana na ile nam czas tylko pozwala. No i nie można zapomnieć o dziełach miłosierdzia względem bliźnich. Każdy taki uczynek sprawia, że w sercu znowu jest Boże Narodzenie. Drugi wniosek brzmi następująco: skoro Pan przyszedł, przychodzi i przyjdzie, to musimy być ciągle gotowi na to przyjście. Dla każdego z nas moment śmierci będzie naszą paruzją, końcem świata. Tak też myślmy często o ko ńcu! Nie w pesymistycznym ujęciu, ale poprzez pryzmat spotkania z Jezusem. Cokolwiek robimy myślmy o końcu, o niebie, o Jezusie, bo wtedy nasze uczynki mają sens. Abyśmy mogli spojrzeć Mu w oczy i usłyszeć: Dobra robota. Byłeś dobry. Byłeś wierny. Byłeś moim sługą. Wejdź do mojej radości. Tylko od ciebie zależy, czy Boże Narodzenie skończy się razem z Pasterką czy będzie trwało cały rok. Pytanie tylko, czy chcesz?

Kleryk Patryk