WSPOMNIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY FATIMSKIEJ

Siostra Łucja Santos, najstarsza spośród dzieci, którym w 1917 roku objawiła się Maryja, zmarła po trzymiesięcznej chorobie 13 lutego 2005 roku. Jej pragnieniem było obejrzenie przed śmiercią Pasji Mela Gibsona. Być może zachęcona została słowami Jana Pawła II, który po obejrzeniu filmu powiedział: „Tak właśnie było”.

W czasie projekcji za klauzurą Gibson komentował wybrane sceny zza krat klasztornej rozmównicy. Przed realizacją filmu zwrócił się do przełożonej karmelitanek w Coimbre, w Portugalii, z prośbą do siostry Łucji oraz innych sióstr o modlitwę w intencji swego dzieła.

Kilka godzin przed śmiercią siostra Łucja dostała list z życzeniami również od chorego już wtedy Jana Pawła II. Według relacji świadków przyjęła ten list jako wielki dar. Obracała go w ręku na wszystkie strony. Na szafce obok jej łóżka leżał różaniec, który również otrzymała w pre­zencie od papieża.

Przełożona klasztoru tak opowiada o jej odejściu do Domu Ojca: „Ostatnie jej słowa brzmiały: «Ofiaruję za Ojca Świętego, za Ojca Świę­tego, za Ojca Świętego». W pewnym momencie otworzyła oczy, które tak często kontemplowały świat nadprzyrodzony. Spojrzała na wszyst­kie siostry, a później na krzyż, po czym znów je zamknęła. To było jej pożegnanie”. Troje pastuszków spotkało się w niebie. Była godzina 17.25.

Informacja o śmierci siostry Łucji mocno poruszyła papieża. Po­wiedział wtedy: „Z głębokim wzruszeniem przyjąłem wiadomość o po­wołaniu przez Ojca Niebieskiego dziewięćdziesięciosiedmioletniej sio­stry Marii Łucji od Jezusa i Niepokalanego Serca NMP do wiecznego szczęścia w niebie. W ten sposób osiągnęła cel, do którego zawsze dążyła w modlitwie i ciszy klasztoru”.

W 2000 roku Jan Paweł II beatyfikował w Fatimie Franciszka i Hiacyntę. Siostra Łucja spotkała się z Nim trzy razy w czasie jego pielgrzy­mek apostolskich do Portugalii. Łączyła ich wyjątkowa duchowa więź. Papież powiedział: „Zawsze czułem wsparcie codziennego daru jej modlitwy, zwłaszcza w trudnych momentach prób i cierpienia (…). Wierzę głęboko, że to właśnie Ta, którą zobaczyła siostra Łucja przed laty w Fatimie, przyjęła ją w chwili przejścia z ziemi do nieba”. Siostra Łucja od wielu lat ofiarowywała za Jana Pawła II wszystko: swoje cier­pienie i pracę. „Wszystko po to, aby przedłużyć jego życie” – mówiła. „On jest bardziej potrzebny niż ja”. Przypomnę, że zamach na placu św. Piotra miał miejsce 13 maja 1981 roku, dokładnie w sześćdziesiątą czwartą rocznicę objawień w Fatimie.

Jaka była siostra Łucja? Zgodnie z mottem Karmelu: „Na zewnątrz jak każdy inny, w środku jak nikt inny! . Mimo życia w zakonie klauzu­rowym zawsze interesowała się problemami świata oraz Kościoła i lo­sem ludzi ubogich. Odznaczała się ogromnym poczuciem humoru. Pewnego dnia, będąc na spacerze, spotkała grupę ludzi, którzy zapytali ją, jak mogą dojść do klasztoru, w którym mieszka wizjonerka z Fatimy. Grzecznie wskazała im drogę, dodając, że o tej porze może jej nie być w domu. Rozmówcy mieli jednak nadzieję, że spotkają ją gdzieś na ze­wnątrz. Zapytali więc, jak wygląda? „Mniej więcej tak jak ja” – odpowie­działa siostra Łucja i poszła dalej. Potrafiła żartować i uśmiechać się nawet w czasie choroby, która towarzyszyła jej w ostatnich tygodniach życia.

W czasie objawień w 1917 roku Maryja powiedziała wyraźnie, że wkrótce zabierze Hiacyntę i Franciszka do siebie, a Łucja pozostanie na ziemi dużej, żeby spełnić Jej zadania: utrwalić nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca i przekazać orędzie fatimskie. To „dłużej” trwało dzie­więćdziesiąt lat. Żaden wizjoner z wcześniejszych objawień nie żył tak długo. Podobno objawienia i spotkania z Maryją miały miejsce również później, aż do tego ostatniego w chwili odejścia z tego świata.

Siostra Łucja nie bała się śmierci, do końca emanował z niej spokój i pogoda ducha. Po wypełnieniu swoich zakonnych obowiązków powra­cała do celi i w każdej wolnej chwili odpisywała na setki listów. Gdy współsiostry podarowały jej komputer, zainteresowała się jego działa­niem, po czym na koniec stwierdziła: „Moja maszyna jest lepsza”; nigdy na nim nie pracowała.

Siostra Łucja przeszła drogę krzyża, wielkiego niezrozumienia, nie­dowierzania i dręczenia. Odetchnęła dopiero, gdy w 1948 roku przeszła za zgodą ówczesnego papieża Piusa XII ze Zgromadzenia św. Doroty do zakonu na Górze Karmel. Tu była chroniona przed mediami i mogła rozwijać swoje życie duchowe i wewnętrznie dojrzewać.

Jej ostatnią wolą, zawartą w testamencie, było pragnienie, byśmy przyjęli to, co Kościół oficjalnie zatwierdził w trzech częściach tajemni­cy fatimskiej. Matka Boża w Fatimie mówiła o podstawowych sprawach, że mamy wierzyć w piekło, czyściec, życie wieczne i w prawdziwość sa­kramentu Eucharystii. Powinniśmy często się spowiadać i przyjmować Pana Jezusa oraz każdego dnia odmawiać różaniec. Tę prośbę powtarza­ła w każdym z sześciu objawień: „Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniała życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie

codziennie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy”. Franciszek od­mawiał nieraz siedem albo osiem różańców dziennie. Robił to chętnie i ofiarował swoją modlitwę w intencjach, o które prosiła Maryja.

Ostatnią prośbą Matki Bożej, jaką skierowała do Łucji, a przez nią do każdego z nas, były słowa: „Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie lepiej poznali i pokochali, bo Niepokalane Serce jest drogą, która doprowadzi ich do Boga”.

Choć po objawieniach fatimskich Matka Boża jeszcze wiele razy zstępowała na świat, to jednak wszystkie Jej orędzia i przesłania są do­pełnieniem Fatimy.

Drodzy Parafianie! Orędzie fatimskie trwa nadal. Matka Boża nie wy­maga od nas cierpień ani katuszy. Ona chce, abyśmy z ochotą odmawiali różaniec i przyjmowali Pana Jezusa w sakramencie Eucharystii, a nasze zwykłe, codzienne trudności przyjmowali z miłością jako dar i ofiaro­wali je za grzeszników.