Wakacje z Bogiem
Przy bardzo ruchliwej drodze, którą można dojechać do szkoły, do miasta, na basen, do kina i w wiele różnych miejsc – stoi krzyż, a na nim wisi Pan Jezus. Było ciepłe, lipcowe popołudnie. Obok krzyża przejeżdżało mnóstwo samochodów, rowerów, chodnikiem szły dzieci i dorośli. Szli zakochani, trzymając się za ręce, młode mamy z dziećmi, dziadek z babcią.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi, że On czeka. On rzeczywiście czeka…Na tych spieszących się, spóźnionych, leniwych, na tych, którym wydaje się, że go nie potrzebują, a nawet na tych, którzy zaprzeczają Jego istnieniu. Zapomniany, bo Bóg nie jest medialny. Nie umieszcza siebie na bilboardzie, nie przyciąga krzykiem. Po prostu jest i czeka. Tak wielki, że nie potrzebuje obwieszczania tego światu. Tak wspaniały, że obdarzył nas wolną wolą.
Dobiegł końca kolejny rok szkolny. W piątek podczas Eucharystii dziękowaliśmy Panu Bogu za nasze sukcesy i przepraszaliśmy za to, co mogliśmy zrobić lepiej.
Upragnione wakacje to czas, kiedy prościej odciąć się od codzienności. Życie toczy się wolniej. Staramy naładować się pozytywną energią i nabrać dystansu do codzienności.
Wcale nie trzeba daleko się rozglądać, żeby ujrzeć szczęście. Kiedy przychodzi czas wakacyjnego rozleniwienia, z ogrodów unosi się zapach grillowanej kiełbasy, słychać syk otwieranych puszek i szmery rozmów. I nawet jeśli samotny nieznajomy przysiądzie się na ławce, więcej w nas cierpliwości , by wysłuchać jego historii. W wakacje jest mniej problemów albo nie wydają się takie straszne.
Wtedy tak łatwo odchodzimy…
Często zapominamy, zwłaszcza wtedy, kiedy nam dobrze i wydaje się, że nic tego nie może zmienić, że teraz to już damy sobie radę sami, że nie potrzebujemy niczego i nikogo.
Latem zostawiamy Boga na dalszym planie.
Czujemy się wolni, szczęśliwi. Wyjeżdżamy w różne miejsca, zwiedzamy, leniuchujemy, jednak często w naszym życiu brakuje refleksji nad tym, dzięki komu oddychamy, chodzimy, kochamy.
Życie jest po to, żeby z niego korzystać, zakazy i przykazania odkładamy na wrzesień. Potocznie mówimy: „Znowu się zacznie”. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia. Ale czy można na całe wakacje zapomnieć o przyjacielu?
Każdy z nas zza siedmiu mórz wyśle sms-a z pozdrowieniami do bliskiej osoby.
A mój przyjaciel Chrystus nie odbierze sms-a, nawet e-maila nie przeczyta. Jest trochę staroświecki, wymagający, nie pasuje do krzykliwej współczesności.
Ale cichutko czeka w Kościele, w przydrożnej kaplicy, w Twoim pokoju na krzyżyku, który wisi zapomniany nad drzwiami.
I wie…, że po wakacjach wrócisz…
Właśnie gdy tylko pojawią się zmartwienia, problemy. Tak często robimy. Powroty są dla nas naturalne. W wakacje samotny Chrystus oczekuje modlitwy, czy chociażby krótkiego spotkania. On nie zabierze Ci wolności, to On Ci ją daje. Jak ojciec czeka na powrót dziecka z wakacji, tak On pragnie Twojego powrotu.
Bądźmy zatem z Chrystusem w ten rozleniwiony czas. Bądźmy z przyjacielem, który nie zostawi, nie zawiedzie, nie zdradzi, nie zapomni. Trwajmy przy Jezusie nie tylko od święta, nie róbmy z niego Boga od zmartwień, ale dajmy sobie szansę kochając Go przez wszystkie dni w roku.