„Znajdziecie Niemowlę położone w żłobie”
Bóg jest ponad wszelkimi schematami, konwenansami i oczekiwaniami, nie mieści się w żadnych ludzkich wyobrażeniach i przewidywaniach, zawsze nas zaskakuje swoimi planami. Zarazem Jego oryginalność nie ma w sobie nic z krzykliwego, dziwacznego i spektakularnego efekciarstwa, którym ludzie próbują nas nieraz szokować. Doskonała prostota Boga, która wciąż na nowo przyprawia nas o zdumienie i uwielbienie, nie ma nic wspólnego z żądzą popularności, lecz wypływa z doskonałej wolności Boga.
Wszyscy oczekiwali Go w świątyni, wyglądali anielskich hufców, spodziewali się koronacji i tryumfalnego panowania, wielkiego i głośnego zwycięstwa, które cały świat powaliłoby u stóp Izraela. Co najciekawsze: wszystko to faktycznie się wykonało, ale w jakże inny, ukryty i niespodziewany sposób. Wszystkie ludzkie szyki i rachuby się poplątały.
A raczej rozplątały. Bo o ileż prościej zbliżyć się do Dzieciątka złożonego w pieluszkach na sianie, wespół z pasterzami i roześmianymi dziećmi, niż gdyby trzeba było ubiegać się o protekcję, audiencje, z onieśmieleniem przemierzać królewskie komnaty. O ileż łatwiej żyć, wiedząc, że Bogu było jeszcze trudniej. I ile nadziei i otuchy spływa do naszych serc, gdy przekonujemy się, że pieniądze, zaszczyty i stanowiska nie są wcale potrzebne.
Prostota i skromność, z jaką objawiło się przyjście Zbawiciela, są dla nas znakiem, że to, co największe, nawet przełom czasów, może dokonać się w sposób zupełnie niepozorny, niezauważony przez wielkich tego świata. Tylko ludzie cisi, prości i pokorni, ludzie prawdziwie mądrzy, którzy rozumieją mowę traw na łące i gwiazd na niebie, tylko oni się spostrzegli.
Trzeba wielkiej wrażliwości serca i umysłu, by dostrzec Boga, zwłaszcza Boga w człowieku. Ale niczego więcej! A więc każdy, kto tylko chce, ma dostęp do Boga. Nie tylko do Boga, także do tego, co dobre, prawdziwe, piękne, co ma jakąś autentyczną i autonomiczną wartość.
I to jest światło nadziei, wielka szansa dla każdego, bo okazuje się, że wcale nie trzeba tak wiele, że zawsze można zrobić coś dobrego. Bez wielkich nakładów, inwestycji, uprawnień można osiągnąć nadzwyczajne efekty, choć może nie aż tak efektowne i spoktakularne. Bo Bóg gotów jest pomóc każdemu, w każdych okolicznościach: tak jak kiedyś przyszedł do nas w zwykłej stajni, o nic nie pytając, o nic się nie prosząc. Po prostu: przyszedł, żeby z nami być.
Nie musimy nic robić, aby ta wspólnota z Bogiem się urzeczywistniła. Musimy tylko pozwolić Bogu, aby On działał. Bóg jest bardzo tolerancyjny: nie zraził się zamkniętymi na głucho drzwiami betlejemskich domów, nie przestraszył się chłodu i niewygód betlejemskiej stajenki, nie uląkł się nawet krzyża! Ale boi się ludzkiej obojętności, bo wie, że przez nią człowiek skazuje się na pustkę i samotność życia bez Boga – a On nie chce naszej krzywdy. Przed dwoma tysiącami lat, w Betlejem, ludzie jeszcze o tym nie wiedzieli; my dzisiaj – wiemy. Dlatego nie powtarzajmy ich błędu. Otwórzmy drzwi Chrystusowi!
Ks. Mariusz Pohl